Dzień dobry, cześć i czołem, z tej strony wita was pan Koszmarny i zaprasza do lektury, czy też <brzydkie słowo>konsumpcji</brzydkie słowo> treści zgromadzonych na prawdopodobnie najlepszym blogu podróżniczym roku 2020.

Proszę nie regulować odbiorników, to nie literówka, ani przypadek, tylko mój misterny plan, by blog koszmarnewakacje.pl już w roku 2020, był najlepszym blogiem podróżniczym w polskiej, co tam zresztą polskiej, w całej sieci, tej światowej!

UWAGA! Ze względu na parszywość covid-19, plany podboju świata zostały przełożone na czas bliżej nieokreślony. Tak czy inaczej, blog dumnie wspierany przez dotmajster.pl

Dlaczego 2020?

Po pierwsze – to bardzo ładna liczba.

Po drugie – rok ten jest na tyle odległy, by mój misterny plan miał choćby minimalne szanse na powodzenie.

Po trzecie – rok ten jest na tyle bliski, że istnieje szansa, iż o planie swym nie zapomnę.

Only sky is the limit, jak to mawiali Indianie.

Kim jestem?

Otóż jestem pan Koszmarny i mam niecałe czterdzieści lat, a właściwie to nieco ponad trzydzieści, tak w połowie mniej więcej, pomiędzy trzydziestką a czterdziestką. Oprócz wieku mam również kobietę, o której mówię per pani żon i dwójkę dziecioków, o których mówię per dziecioki. Jeżeli chodzi o pracę zawodową, to ją, a i owszem, również mam, choć bynajmniej nie jest ona czymś, z czego mógłbym być wyjątkowo dumnym (nie żeby pani żon i dziecioki zaraz były tym czymś, bo przecież nie są – są kimś). By uczynić zadość formalnościom dodam jeszcze, że mam zainteresowania. Jakie? Nie powiem, ale dla podkręcenia apetytów zdradzę, że są one szeroko zakrojone. To może tyle o mnie.

Czemu koszmarnewakacje.pl to wyjątkowa strona podróżnicza?

Ponieważ wyjątkowy jestem ja – pan Koszmarny. W szczególności wyjątkowe we mnie, przynajmniej w kontekście tego, że prowadzę prawdopodobnie najlepszy blog podróżniczy roku 2020, jest to, że nie lubię podróży. Co tam nie lubię, ja nienawidzę podróżować! Nie znoszę, nie cierpię, a na samą myśl robię: bleee… Więc tak sobie myślę, że prowadzenie bloga podróżniczego przez osobę, która podróży nie znosi, jest nieco wyjątkowe, czyż nie? Czemu więc podróżuję? Bo żon lubi, bo dzieciok starszy lubi (dzieciok młodszy jest na tyle młody, że nic nie kuma, więc też lubi), a ja lubię żona i lubię dziecioka starszego (młodszego też, choć ten nic nie kuma), więc tak dla towarzystwa się po prostu poświęcam.

Pewnego – chyba nawet słonecznego – dnia wpadłem na pomysł, że skoro już tak jeżdżę, to może bym to całe jeżdżenie moje jakoś wykorzystał i tę niewątpliwą porażkę, jaką jest poświęcanie czasu na coś, czego się nie znosi, spróbował przekuć w zwycięstwo, jakim byłoby robienie czegoś, co się w miarę lubi. Więc przekuwam niniejszym i piszę tego oto bloga, gdyż pisanie jest akurat czymś co lubię. Nie, że potrafię. Lubię. Złośliwi mogliby powiedzieć, że jestem grafomanem i ja bym się z nimi zgodził. Bo jestem grafomanem (a miało już nie być nic o mnie).

Co będzie na blogu?

Ano na blogu będzie stało o tym, jak przetrwać ten koszmar, który zwie się wakacjami. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć miejsce w sieci, gdzie odnajdziecie pomoc w samodzielnym organizowaniu sobie wakacji. Bo znacie ten ból, bilety kupione, spanko zabukowane, walizka czeka pod wejściem, a wy jedziecie, jak te osły i nie wiecie właściwie po co, nie wiecie co tam na miejscu robić i w ogóle? No to ja wam pomogę. Bo ja jestem człowiekiem, który zaplanował już niejedne wakacje, niejedną kwerendę już turystycznych atrakcji ogarnął, więc ja, pan Koszmarny, jestem tym człowiekiem, który wam powie: idźcie tam, bo to jest piękne, a tam nie, bo to ssie.

Koszmarne zdjęcia

Gdybym tu nie był u siebie, na blogo-zagrodzie, to przeprosiłbym za jakość zamieszczanych zdjęć. Ta jest bowiem, z czego zdaję sobie doskonale sprawę, nie najwyższa. Gdybym więc nie był u siebie, to bym się wytłumaczył, że raz: większość fotografii powstawało w czasie, gdy robienie bloga, nie śniło się mnie w największych nawet koszmarach.

Że dwa: najlepsze zdjęcia z wakacji pana Koszmarnego & ska, znajdują się ukryte na twardym dysku i do publikacji się nie nadają, gdyż zgrozą napawa pan Koszmarnego, że miałby publikować zdjęcia ze swym wizerunkiem i to bynajmniej nie dlatego, iż wizerunek ten jest mu obrzydliwy (wręcz przeciwnie, w osobistej ocenie pana Koszmarnego, która jest zarazem jedyną możliwą oceną obiektywną, wizerunek ten jest nader przyjemny).

Publikacja zdjęć na których pan Koszmarny się znajduje napawa jednak grozą z tego powodu, gdyż pan Koszmarny sobie nie życzy, by jego piękna twarz, by jego nader wysportowane i smukłe ciało, by jego ekstrawagancki i niebanalny ubiór, był dla każdego, za przeproszeniem, internauty, dostępny na odległość jednego kliku myszą lub jednego posunięcia palcem po brudnym dotykowym ekranie. Pan Koszmarny bowiem, swój wizerunek ceni i się z nim nie dzieli. To znaczy: czasem może i się dzieli, ale na to, drodzy Państwo, to sobie trzeba zasłużyć.

Enyłej, wracając do tematu, że trzy: pan Koszmarny zdjęć robić nie umie i pani Żon też specjalnie – choć jej rzecz jasna wydaje się, że wręcz przeciwnie – robić zdjęć nie umie. Dzieciok natomiast ma problemy, żeby się samemu podetrzeć po, za przeproszeniem, lekkiej obstrukcji własnej, więc kto, do cholery, miałby te foty robić? Uznajmy więc, że nieumiejętność robienia niesamowitych zdjęć jest kolejnym elementem (zaraz po obrzydzeniu na myśl o podróżach i braku znajomości jakiegokolwiek języka), który panu Koszmarnemu w żaden sposób nie przeszkadza w prowadzeniu prawdopodobnie najlepszego blogu podróżniczego roku 2020.

Tak czy inaczej, kończąc i konkludując, pan Koszmarny jest tu siebie, na blogo-zagrodzie, i przepraszać, ani tym bardziej się tłumaczyć w żaden sposób nie zamierza.