Nie chciałem jechać do Florencji. Naprawdę nie chciałem. Ale pani Żon chciała, więc pomyślałem: kij tam, pojadę. I od razu pożałowałem.
Już samo znalezienie wolnego miejsca parkingowego (szukałem tradycyjnie przy miejskich murach) było nie lada wyzwaniem: samochodów od cholery, ruch nieustanny, niefajnie. Poświęciliśmy na to jakieś pół godziny. O dużo za dużo.
Ale nic, zaparkowane, wyciągam wózek, dzieciok do środka, Żon gotowy to ruszamy na podbój miasta.
Most Złotników
Od miejsca w którym zaparkowaliśmy, do zabytkowego centrum był spory kawałek. Ruch, zarówno pieszy, jak i samochodowy, ogromny. Ale, po wielkich trudach, bólach i znojach, jakoś doszliśmy. Mentalnie do siebie, a fizycznie do Ponte Vecchio, czyli słynnego mostu Złotników. Jest to podobno jedna z głównych atrakcji Florencji, a wygląda mniej więcej tak:
No cóż, gdyby w Łomży była rzeka, to ten most pasowałby tam jak ulał 🙂
Ok, żeby być uczciwym – most jest fajny. Z dystansu. Bo jeżeli odważycie się na niego wejść, to wpadniecie w szpony tłumu turystów. Do tego sklepiki, kramiki ze złotem i paciorkami. Pan Koszmarny nie był zachwycony, ale zbyt późno się zrobiło na odwrót, więc ruszamy dalej.
Bazylika Santa Maria del Fiore
A dalej turystów jeszcze więcej. Tu remont, tam budowa i te tłumy… no nie, Florencja to jednak nie jest fajne miasto. Pan Koszmarny postanowił się jednak poświęcić i dotarł do katedry Santa Maria del Fiore. Wszystko po to, by zrobić te oto zdjęcia:
Koszmarna Florencja
A potem poszedł dalej w poszukiwaniu szczęścia i radości, lecz tej radości oraz szczęścia nie znalazł, bo co chwila ktoś go trącał ramieniem, nadeptywał na sandał i oślepiał lampą błyskową aparatu. Oczywiście nie miał temu komuś tego za złe, bo od razu odwdzięczał się pięknym za nadobne.
Jak już się pewnie zdążyliście zorientować, Florencja niespecjalnie przypadła panu Koszmarnemu do gustu. Oczywiście nie musicie się sugerować moim zdaniem, bo jest też wielu takich, którym się stolica Toskanii podobała. Jeżeli chcecie poznać opinie drugiej strony, to możecie zajrzeć na blog Antek w podróży.
Wracając jednak do mojej relacji…
Ostatecznie postanowił sobie pan Koszmarny odpuścić i dyskretnie pociągnął panią Żon ku wyjściu. W międzyczasie odezwał się niestety głód, więc zjadł przebrzydle drogi obiad, po czym z ulgą powrócił na toskańską wieś.
Czy warto jechać do Florencji?
Nie. Upić się warto. Ale trzeba uważać, by po pijaku nie wpaść na równie durny pomysł, co wycieczka do Florencji. Jest to bowiem kompletnie zadeptany moloch, w którym naprawdę ciężko znaleźć jakikolwiek urok.
Prawdziwe oblicze tego miasta przedstawia się mniej więcej tak:
Jeżeli więc będziesz, drogi czytelniku bądź jeszcze droższa czytelniczko, jechać do Toskanii, to na pewno gdzieś z tyłu głowy poczujesz ukłucie. Musisz jechać do Florencji, usłyszysz. Musisz, bo to stolica regionu, bo perła renesansu, bo tam być po prostu trzeba… wtedy, wiem, że to będzie bardzo trudne, ale zduś to w sobie.
Zabij, zagłusz, zapomnij.
I nie jedź. Bo Florencja jest beznadziejna.
Zadeptanie 7/6
Ocena ogólna: Nie polecam!
PS. Ten tekst wcale nie powstał po to, aby zniechęcić was do podróży do Florencji. Nikt chyba nie podejrzewa pana Koszmarnego o to, że zniechęca wszystkich tylko dlatego, aby Florencja wreszcie opustoszała i aby on sam, czyli pan Koszmarny, mógł sobie normalnie po niej pochodzić 😉
PS 2. Wenecja i tak jest znacznie ciekawsza.
mam wrażenie że nie powinieneś ruszać się z Łomży.człowiek zakompleksiony zawsze widzi szklanke do połowy pustą
Dziękuję za podzielenie się wrażeniem. Chętnie skorzystałbym z porady, ale niestety nie jestem z Łomży.
Potwierdzam Twoje zdanie o Florencji i o wielkim tłumie. Jednak staraliśmy się podczas naszego wypadu do tego miasta ujrzeć piękno niż ten tłum. Nawet troszkę się nam udało.
Trafiłam tu przypadkiem. Ponoć życzenia trzeba wypowiadać ostrożnie i chyba Twoje życzenie się spełniło. Teraz jest już pusto.
Obawiam się, że odrobinę przeceniasz moje możliwości 😉
Punkt widzenia zależy od punktu siedz… wróć, od tłumów na drodze. W 91′ wiałam z Wenecji właśnie przez tłumy a Florencja wydawała mi się wtedy dużo powabniejsza. Znielubiłam też skądinąd ładne opactwo w Melku, właśnie przez dzikie tłumy dzikich turystów.
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
Witam. Dość zaskoczona jestem Pana opinią. Właśnie wracam z Florencji i mam zupełnie odmienne zdanie. Ludzi sporo, fakt ale jest to tzn perła Toskanii, miasto kultury i sztuki. W każdym dużym mieście jest masa ludzi 😉
Co do samej Florencji- jeśli jedzie się obejrzeć tylko most złotników to faktycznie można nie polubić – choć sam most jest całkiem fajny. Za tym jednak stoi historia i legendy o tym miejscu. Warto dokształcić się przed wyjazdem i poczytać o miejscu docelowym.
Myśle ze zobaczyłam we Florencji naprawdę sporo jak na krótki pobyt tam- przepiękne widoki na panoramę miasta z okolicznych wzgórz i punktów widokowych, galeria Uffizi, wejście na kopułe katedry, liczne klasztory z obrazami z XV wieku..ale przyznaję – podróżowałam z rodowitym Wlochem, nie z dzieckiem 😉
Co do cen za jedzenie- klasyka jak wszedzie. Ale czy jadąc do topowego miasta w Toskanii należy się spodziewać obiadu za 4 -5 euro? Raczej nie 😉
Reasumując – choć sama uwielbiam brak tłumów i wole wiejskie widoki typowe dla Toskanii – polecam odwiedzić Florencje 🙂 dużo oferuje!
Pozdrawiam 🙂
Nic dziwnego, że trafiliście na tłum, ponieważ Florencja jest szczególnie popularna i doceniana przez turystów z całego świata. Warto odwiedzić Florencję w drugiej połowie września, gdzie turystów już jest nieco mniej, a można też przez to znaleźć bardziej atrakcyjny nocleg z pięknym widokiem.
Byłam w zimie. Było cudnie. Wspominam jako piękne miasto.
Miasto trochę rozczarowuje, na czele z komunikacją miejską do której wyjątkowo nie miałem szczęścia. Rzym to jest to!
Florencja jest piekna. Nigdy,nie zapomné.Liczne zabytki, caly czas chodzilam z glowá do góry, zachwycal mnie kazdy szczegól. Tlumy i owszem, ale w Maju, nie bylo jeszcze tak tragicznie jak np. Latem. Jedzenie pyszne, lody przesmaczne a drinki – boskie!
Prawdopodobnie położyłem zbyt mały nacisk na drinki 😉 Dzięki za komentarz!