Monteriggioni to jedno z takich miejsc, które w przewodnikach zwykle występuje, ale raczej na marginesie – w sensie, że odnotowane, że można, ale podróżnik zajechany zwykle po tych wszystkich Florencjach, Gimignanach i innych Pizach, już zwykle nie ma na nie czasu. Ja z kolei chciałbym zaprezentować nieco inne podejście i doradzam gorąco: olejcie Florencję, jedźcie do Monteriggioni!
Co zobaczyć w Monteriggioni?
Miasteczko jest tak małe, że spokojnie da się je obejść w kilka minut. Warto jednak poświęcić trochę więcej czasu, by nacieszyć się kameralną atmosferą tego niezwykłego miejsca. Przysiąść na placu Piazza Roma, wypić kieliszek lokalnego wina i pogapić się kościół Santa Maria Assunta. Wejść na miejskie mury, poczuć powiew ożywczego wiatru i zatopić się w pięknie widoku, który to się wokół roztacza.
Sądzicie, że pan Koszmarny robi sobie jaja? To się (przynajmniej trochę) mylicie 🙂
Generalnie jest tak: w Toskanii zawsze, a tak właściwie to wszędzie, są jakieś mury (czy tam wieża), na które można wleźć i z których roztacza się widok. Ten widok jest zwykle piękny, malowniczy i niepowtarzalny. Niektórzy twierdzą nawet, że spotykają widoki niezapomniane, co jednak moim skromnym zdaniem nie jest prawdą – bo ja, szczerze mówiąc, większość tych pięknych, malowniczych i niepowtarzalnych widoków już zapomniałem. A właściwie, to nie tyle może nawet zapomniałem, co zlały się te wszystkie widoki w jedną pomieszaną całość.
Dlatego też, jeżeli mam czekać dwie godziny oraz zapłacić worek euro, by wejść przykładowo na taką Krzywą Wieżę, to mówię pas. Bo ja już widziałem widoki. I wy pewnie również widzieliście. Ale jeżeli mogę sobie wejść na mury miejskie w Monteriggioni, gdzie ani wiele nie zapłacę, ani nie będę marnował pół dnia w kolejce pełnej turystów, to czemu by tego nie zrobić? Przecież, w gruncie rzeczy, te wszystkie widoki aż tak mocno się od siebie nie różnią 😉
Jak dojechać?
Och, to bardzo proste, przynajmniej jeżeli dysponuje się samochodem 😉 Monteriggioni położone jest pomiędzy miastami Siena i Colle di Val d’Elsa, nieopodal drogi ekspresowej prowadzącej do Florencji.
Gdzie zaparkować?
Tuż nieopodal głównej bramy miejskiej znajduje się spory parking. Opłata wynosi 2 euro za godzinę.
Historia i ciekawostki
- Monteriggioni zbudowane zostało w 1213 roku, jako twierdza z czternastoma wieżami. Miała chronić Sienę przed atakami ze strony Florencji i Volterry, co udawało się jej całkiem nieźle, bo przez ponad 300 lat pozostawała niezdobyta. Skapitulowała dopiero w 1554 roku w wyniku zdrady dowódcy garnizonu.
- Ponieważ miasteczko jest zachowane tak dobrze, że nawet we Włoszech wyróżnia się pod tym kątem, często kręcone są tu reklamy oraz sceny do filmów. Trzymam kcicki, żeby podczas waszej wizyty nie było tu akurat planu zdjęciowego.
- Wiedzieliście, że wieże strażnicze Monteriggioni wspomniał niejaki Dante w swojej „Boskiej komedii”? Jeżeli nie wiedzieliście, to już wiecie.
- Co tam zresztą Dante i jego średniowieczne poematy, miasto pojawia się również w serii gier Assassin’s Creed 🙂
- Krąg miejskich murów liczy sobie około 570 metrów i wygląda mniej więcej tak, jak wyglądał w XVI wieku. Dla turystów przygotowano dwie platformy widokowe, na które wstęp kosztuje (a przynajmniej kosztował podczas wizyty pana Koszmarnego) 1,5 euro (dzieci wchodziły za darmo).
Czy warto jechać do Monteriggioni?
Oczywiście, że tak!
Zwiedzanie Monteriggioni świetnie wpisuje się w ogólną zasadę, że wszystko co w Toskanii fajne, ciekawe, piękne i inspirujące, to prowincja. To te małe miasteczka, położone na niewysokich wzgórzach. To te zadupia, które zwykle omijają przewodniki i do których trafiamy właściwie przypadkiem.
Zamiast więc sterczeć w kolejce po lody w San Gimignano, zjedzcie dwie porcje w Monteriggioni. Zamiast czekać na wejście na Krzywą Wieżę, wejdzie na miejskie mury tej wioski. Nie zapewnię was, że nie pożałujecie, ale zróbcie to. Tako razi pan Koszmarny, którego już właściwie dawno zaczął morzyć sen i zmorzy go zaraz na amen, więc tak do rymu kończę i do następnego.
Howgh!
Zadeptanie: 2/6
Ocena ogólna: Polecam!
Jestem zawiedziona. Nie było nic negatywnego??? Zupełnie nic? No nuda straszna… Nie wiem ,czy pojadę. 😉
Faktycznie, musiałem mieć słaby dzień 😉