Pytanie co zobaczyć w Los Angeles niby jest proste, ale jednak nieco podchwytliwe. Dlaczego? No bo atrakcje Los Angeles z jednej strony są nieliczne (to plus, bo nie trzeba dużo gadać), a z drugiej ciężko je wymienić (bo bywają naciągane). Oba te czynniki sprawiają, że stanowią wyśmienity temat na mojego bloga (gdyż lubię ponarzekać).

Przyjęło się uznawać, że Miasto Aniołów to żelazny punkt każdej wycieczki po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Mamy tu kilka kanonicznych punktów: znak Hollywood, legendarne Venice Beach i obrzydliwie bogate Beverly Hills. Do tego studia filmowe (Universal Studios czy tam Warner Bros) oraz masa parków rozrywki.

Trzeba przyznać, że są to znaki rozpoznawcze nie tylko samej Kalifornii, ale i całego USA. Wybierając się na ich zwiedzanie, proponuję jednak tonować nastroje. Bo się można rozczarować.

A skoro rozczarowanie to moje drugie imię, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do lektury! 🙂

Znak Hollywood

Napis Hollywood na wzgórzu Lee znany jest prawdopodobnie na całym świecie. To jeden z symboli USA i jako taki stanowi oczywiście główną atrakcję Los Angeles.

Nie świadczy to zbyt dobrze o turystycznej wartości tego miasta.

Znak Hollywood, Los Angeles
Znak Hollywood – to tu zmierzają turyści z całego świata

O ile łatwo jest trafić w Los Angeles na miejsce, gdzie napis będzie w miarę widoczny, to aby zrobić sobie fajne zdjęcie na jego tle, trzeba się nieźle nachodzić. Zaraz, wróć! Powiedziałem „nachodzić”? Oczywiście miałem na myśli „najeździć” (po LA się raczej nie chodzi).

Gdybym miał skłonność do przesady, to bym powiedział, że zwiedzanie Los Angeles w przynajmniej 50% czasu składa się właśnie z poszukiwania odpowiedniego widoku na napis Hollywood. Ale że takowej skłonności nie mam, to powiem, że czynność ta zajmuje zaledwie 30% czasu.

Napis Hollywood
Symbol amerykańskiego przemysłu filmowego

A czy warto go poświęcić? No cóż, bądźmy szczerzy: to jedynie kilka liter na wzgórzu. Ja wiem, że magia kina i że znak symbol.

Ale wciąż: to tylko napis. Więc odhaczmy go jak najszybciej i lećmy dalej!

Venice Beach Boardwalk (i plaża)

Choć w okolicy plaż nie brakuje, to najbardziej znaną w całym Los Angeles jest niewątpliwie Venice Beach. Co przyciąga tłumy turystów akurat w to miejsce? Oczywiście chodzi o kolorowy i szalony deptak Ocean Front Walk.

Venice Beach, graffitti
Venice Beach

Panująca na Ocean Front Walk atmosfera jest dosyć specyficzna. Tłumy turystów mieszają się tu ulicznymi artystami, sprzedawcami badziewia i bezdomnymi. Można tu spotkać akrobatów, muzyków, performerów (cokolwiek to znaczy) i po prostu klasycznych świrów.

Uliczny artysta z Venice Beach
Uliczny artysta z Venice

Wspomniana promenada to również sklepy, restauracje, punkty widokowe i skwery. Oprócz tego, na Venice Beach warto odnotować:

  • właściwą plażę Venice Beach – wiecie, taką z piaskiem, po kalifornijsku bardzo szeroką, z widokiem na ocean i palmy (chwilę poleżałem i polecam!),
  • Muscle Beach – czyli wzór siłowni pod chmurką, gdzie Arnold Schwarzenegger budował swoją formę (ja nie budowałem, bo nie muszę),
  • ściany pokryte graffiti – jedna z nich przedstawia kultowy mural wspomnianego wcześniej Arniego (póki co, żadna z nich nie przedstawia mnie).
Siłownia, Venice Beach
Żeby nie było zbyt kolorowo, zdjęcie z większą ilością szarości

Podsumowując: Venice Beach to najsłynniejsza plaża w okolicach Los Angeles, a do tego mocno odjechane miejsce. Warto się tam wybrać.

Beverly Hills

Kolejną atrakcją Los Angeles, której pominąć nie można, jest oczywiście Beverly Hills.

To znaczy, żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie można pominąć jej w tekście takim, jak mój. Ale w rzeczywistości, będąc na miejscu, Beverly Hills spokojnie można sobie odpuścić.

Nie ma tu bowiem nic przesadnie interesującego.

Beverly Hills, LA
Ulica w Beverly Hills

To dzielnica zamieszkana przez gwiazdy filmu oraz innych bogaczy przeróżnej proweniencji. Nie wiem jak świat, ale ja usłyszałem o niej za pośrednictwem starego młodzieżowego serialu Beverly Hills 90210. Była to popularna w latach dziewięćdziesiątych ramotka, którą znali wszyscy, począwszy od Eskimosów na krze lodowej przy brzegach Grenlandii, a skończywszy na Papuasach z… ee, tego miejsca gdzie żyją Papuasi.

Na pewno kompletnie nie jesteście ciekawi, co oznaczają liczby 90210 w tytule serialu o Beverly Hills. Ale i tak powiem, że jest to kod pocztowy tejże dzielnicy.

W każdym razie, Beverly Hills to luksusowa dzielnica, gdzie główną atrakcją są drogie rezydencje i równiutko przycięte trawniki. Jeśli ktoś w takowych gustuje, to może się tam przejechać.

Rodeo Drive 

To podobno najdroższa ulica świata. Pan Koszmarny nic tam nie kupował, gdyż ponieważ akurat nie miał żadnych potrzeb (a do tego skończyły mu się drobne).

Na Rodeo Drive kręcona była słynna scena zakupów w filmie Pretty Woman. Jeśli tak się przypadkowo składa, że jesteś piękną kobietą, to spacerując tą ulicą możesz poczuć się niczym Julia Roberts z tegoż właśnie filmu. O ile oczywiście nie przeszkadza ci to, że bohaterka Pretty Woman miała w ręku (i nie tylko zresztą w ręku) taki, a nie inny fach.

Nie wiem, cóż jeszcze mógłbym dodać. Przejdźmy więc dalej…

Molo Santa Monica Pier

Na molo w Santa Monica znajduje swoje zakończenie słynna trasa Route 66. To droga prowadząca z Chicago do Los Angeles, która sławę zdobyła w okresie wielkiego kryzysu z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Wtedy to bowiem przez Route 66 przetaczały się fale migrantów, podążających z całego USA na zachodnie wybrzeże (w poszukiwaniu słońca chleba).

Santa Monica Pier
Santa Monica Pier (ujęcie możliwie nieatrakcyjne – w oddali)

Santa Monica to niby oddzielne miasto, ale ostatnio tak się wszystko porozrastało, że teraz traktowana jest jak kolejna dzielnica Los Angeles. W ten sam sposób, traktuję ją również na moim blogu, bo gdybym zdecydował się Santa Monica pominąć, to już naprawdę niewiele by zostało z tego, co w Mieście Aniołów warto zobaczyć 😉

Co sądzę o Santa Monica? Że jest tam całkiem przyjemnie.

I sądzę tak nawet pomimo tego, że mam z tym miejscem jedno niemiłe wspomnienie.

Otóż mojemu dziecku chciało się pić. Nawet dobrze się złożyło, bo akurat przechodziliśmy obok straganu z lemoniadą. Mówię więc do sprzedawcy, że jak się masz i dawaj mnie tu jedną lemoniadę. Na co ten, że lemoniadę ma dostępną w dwóch kubkach. Kubek pierwszy jest normalny – lemoniada z niego kosztuje 5 dolców.

Kubek drugi jest natomiast kubkiem lifetime w cenie 8 dolców. Działa to tak, że kiedykolwiek podejdę z nim (tym kubkiem) do tego oto straganu, to lemoniada zostanie mi nalana za darmo. W cenie zaledwie 8 dolarów, zyskuję więc tyle lemoniad, ile będę zdolny wypić przez całe moje życie.

Dobra oferta, pomyślałem, problem polega na tym, że w Santa Monica jestem prawdopodobnie po raz ostatni w życiu. Pomimo nalegań sprzedawcy, zdecydowałem się więc na kubek jednorazowy.

Santa Monica
Badziewie powiązane z Route 66 ze sklepiku na Santa Monica Pier

Dalszy ciąg wydarzeń jest chyba oczywisty: dziecko wzięło lemoniadę do ręki, wypiło malutki łyczek, potem zrobiło trzy kroki do przodu i od razu się przewróciło. Lemoniada się wylała, a ja musiałem kupić następną.

Ponieważ daleko mi do człowieka o niezłomnych zasadach, tym razem wziąłem kubek lifetime (tanio odsprzedam!).

Obserwatorium Griffith i Griffith Park

Z Obserwatorium Griffith rozpościera się fantastyczna panorama Los Angeles. Patrząc na nią, miasto wydaje się zdecydowanie fajniejsze, niż jest w rzeczywistości. Oprócz tego, mamy tu też bardzo dobry punkt widokowy na napis Hollywood.

Obserwatorium Griffith, Los Angeles
Griffith Observatory

Griffith Observatory to powstałe w 1935 roku obserwatorium astronomiczne, w którym znajduje się obecnie całkiem przyjemne muzeum. Nazwa tego miejsca pochodzi od człowieka, który podarował teren miastu. Nazywał się on Griffith J. Griffith i do dziś pozostaje tajemnicą, czy nazwę zaczerpnięto bezpośrednio z imienia, czy też z nazwiska fundatora.

Jak to w Los Angeles, na terenie obserwatorium oraz przyległego do niego parku kręcono wiele filmów. Z kronikarskiego obowiązku, muszę wymienić kilka z nich: Buntownik z wyboru, Buntownik bez powodu, Terminator, Powrót do przyszłości i La La Land.

Podsumowując: to świetne miejsce, żeby zobaczyć panoramę miasta w pełnej okazałości. No i przy okazji ogarnąć ten nieszczęsny znak Hollywood.

Studio filmowe Universal Studios

Niewiele jest rzeczy, które pasują do siebie bardziej, niż Los Angeles i przemysł filmowy. Dlatego też, będąc tu warto zwiedzić jakieś studio filmowe. Może to być na przykład jednen z symboli Hollywood, czyli Universal Studio.

Określenie studio filmowe może być nieco mylące, gdyż Universal Studio jest właściwie dużym parkiem rozrywki. Można tu znaleźć rollercostery i tego typu atrakcje. Park oczywiście utrzymany jest w tematyce najbardziej znanych filmów i seriali, jakie powstały w studio. Mamy więc klimaty wprost z Harrego Pottera, Parku Jurajskiego czy Transformersów.

Czy jest to dobre miejsce dla całej rodziny? Czy Universal Studios udowadnia, że w Kalifornii da się fajnie spędzić czas?

Z odpowiedzią wstrzymajmy się do kolejnego punktu programu, którym będą…

Pozostałe Studia filmowe

Oczywiście bycie światową stolicą kina zobowiązuje, więc w Los Angeles znajduje się więcej studiów filmowych. Oto kilka przykładów:

  • Warner Bros Studio
  • Sony Pictures
  • Paramount Pictures
  • Six Flags Magic Mountain

W tym momencie, uważnemu czytelnikowi nasuwa się oczywiste pytanie: które spośród powyższych przybytków naprawdę warto zobaczyć?

Aby uczynić zadość blogowemu obowiązkowi, odpowiadam: w mojej ocenie, wszystkie studia filmowe są sobie równe. Trudno zresztą, aby było inaczej, skoro żadnego z nich nie zwiedzałem 😉

Aleja Gwiazd (Hollywood Walk of Fame), Hollywood Boulevard

Mówiąc z brutalną szczerością, Hollywood Walk of Fame nie jest specjalnie interesującym miejscem. Ot, zwykły chodnik, poprzetykany tu i ówdzie metalowymi gwiazdami. Z mojej strony, zasługuje co najwyżej na gromkie ziewnięcie.

Hollywood, Los Angeles
Hollywood

Nie wiem skąd Aleje Gwiazd czerpią swą popularność. Ale zdaję sobie sprawę, że duża część osób zwiedzających Los Angeles, nie odpuści sobie przechadzki po tym słynnym deptaku.

Jeśli więc już planujesz wybrać się na Hollywood Boulevard, to najlepiej zrobić to w pobliżu Dolby Theatre. To budynek (kiedyś funkcjonował pod nazwą Kodak Theatre), w którym rozdawane są nagrody Oscara. To tu co roku gwiazdy wychodzą ze swych limuzyn i spacerują sobie po czerwonych dywanach ku światłom wiecznej sławy.

Poza oscarową nocą, na ulicy dzieje się jednak niewiele. Można spotkać przebierańców w strojach Batmana czy innego Spiderman-a i zobaczyć kilka z 2600 gwiazd. Można kupić jakieś badziewie i… w zasadzie tyle.

Podsumowując: Hollywoodzka aleja gwiazd, czyli Hollywood Walk of Fame, to prawdopodobnie nieco większy i bardziej znany odpowiednik tego, co mamy w Międzyzdrojach.

Centrum Los Angeles

Centra miast w Stanach Zjednoczonych często bywają niezbyt ciekawymi miejscami. Nie inaczej jest też w przypadku centrum Los Angeles. Drapacze chmur, choć z daleka wyglądają widowiskowo – o czym świadczyć może przepiękny widok z obserwatorium Griffith – z bliska tracą cały swój blask.

Jednym zdaniem, centrum miasta Łomży może stanowić poważne zagrożenie dla centrum LA.

Los Angeles, Kalifornia
Los Angeles – jedno z najbardziej rozpoznawalnych miast w Kaliforni (nie tylko o zachodzie słońca)

Los Angeles – atrakcje o których nie wspomniałem

Trochę już mnie nuży pisanie, dlatego przejdę w tryb telegraficznego skrótu:

  • Petersen Automotive Museum – jedno z największych na świecie muzeów motoryzacyjnych. Jeśli samochody to twoja pasja, to odwiedzenie Petersen Automotive Museum zdecydowanie może być dobrym pomysłem.
  • Melrose Avenue – ulica handlowa z licznymi butikami i lumpeksami. Dla koneserów shoppingu, do których – uwaga, zdradzam tajemnicę – nie należę 🙂
  • Disneyland – parki rozrywki to specjalność Los Angeles, nie może więc dziwić, że to właśnie tu powstał pierwszy Disneyland.
  • Farmers Market
  • Domek Barbie – przedziwny różowy budynek, prawdopodobnie zbudowany dla Ruth Handler, czyli twórczyni lalek Barbie.

Co zobaczyć w okolicy LA?

  • San Francisco – uwaga, suchar: co zobaczyć w Los Angeles? Wylotówkę na San Francisco 🙂 Serio, tamto miasto jest zdecydowanie ciekawsze i lepiej to właśnie na nie zarezerwować sobie więcej czasu. Tekst poświęcony San Francisco pojawi się na blogu już niedługo (co może oznaczać zarówno tydzień, jak i pięć lat).
  • Santa Barbara – legendarne miasto nad wybrzeżem, którego cechą charakterystyczną są białe budynki pokryte czerwonymi dachami.
  • San Diego – sympatyczne miasto leżące na granicy z Meksykiem, moim zdaniem również zdecydowanie ciekawsze niż LA.
  • Lake Hollywood Park.
Los Angeles, USA
Zwiedzanie zwiedzaniem, a życie życiem – czyli Los Angeles w codziennej odsłonie.

Co warto wiedzieć przed wyjazdem do LA?

  • Po Los Angeles (i w ogóle po Stanach Zjednoczonych) najwygodniej poruszać się samochodem. Więcej na ten temat znajdziesz tu: wynajem samochodu w USA.
  • W LA jest ciepło. Nawet bardzo. Temperatura rzadko spada poniżej 20°C, a wiosna i wczesna jesień to prawdopodobnie najlepszy czas, kiedy można tam pojechać.
  • Dużym problemem w Los Angeles jest bezdomność. Ze względu na dobre warunki pogodowe oraz politykę miasta, bezdomni przybywają tu z wielu innych stanów USA.
  • W niektórych miejscach (na przykład będąc w Santa Monica i zwiedzając Venice Beach), zamiast samochodu warto wypożyczyć rower. Dzięki temu odpoczniemy trochę od koszmarnych korków.
  • Los Angeles (i w ogóle Zachodnie Wybrzeże) to miejsce, gdzie bardzo popularny jest aktywny tryb życia. Wiele osób jeździ na rowerach i rolkach, dużo jest też biegających.
  • Dawna nazwa LA to El Pueblo de Nuestra Señora la Reina de los Ángeles de Porciúncula. Chciałbym to jakoś skomentować, ale chyba nie potrafię 😉

I to w zasadzie wszystko.

Teraz już wiesz jakie atrakcje Los Angeles warto zobaczyć, a co można równie dobrze pominąć. W samym mieście nie ma zbyt wielu ciekawych miejsc, dlatego na zwiedzanie Los Angeles nie poświęcałbym więcej niż dwa lub trzy dni. Choć jest to bardzo duże miasto, to w całym USA, jak i w samej Kalifornii, da się zdecydowanie lepiej spożytkować swój czas.

Zwykle po opublikowaniu tekstów podobnych do tego, otrzymuję pełne złości komentarze, których autorzy próbują wyjaśnić mi, jak bardzo się mylę i jak niemądrym człowiekiem jestem. Oczywiście gorąco do tego zachęcam i tym razem 🙂

Darz bór!

pankoszmarny

pankoszmarny - człowiek widmo, człowiek orkiestra. podróżnik, mąż, ojciec, póki co jeszcze nie dziad. podróże traktuje jako zło konieczne, co nie przeszkadza mu być niezastąpionym drogowskazem dla zagubionych duszyczek. blog podróżniczy koszmarnewakacje.pl to jego konik, pasja oraz szaleństwo w jednym.

4 komentarze

  1. Anka pisze:

    Buntownik bez powodu. A nie Buntownik z wyboru. To są dwa różne kultowe filmy i dzieli je kilka dekad.

    • pankoszmarny pisze:

      Myślałem o jednym, napisałem o drugim. Oczywiście masz rację, dzięki za wskazanie błędu.

  2. dla Amerykanów - Melinda pisze:

    Ciekawe podejście do tegoż miejsca, obiektu pożądania milionów 😉
    Byłam, widziałam, to się wypowiem. Z częścią opisów się zgodzę (aleja w Międzyzdrojach, hahaha).
    Chętnie dorzucę swoje trzy grosze – miejsca, które mnie urzekły najbardziej, a których autor być może nie zaliczył lub być może akurat do „koszmarków” nie dorzucił:
    – Matador Beach – położona jeszcze za Malibu urocza plaża, idealny 'spot’ na wypasioną sesję ślubną (lub jak ktoś woli instagrammable wedding session)
    – the Getty – centrum kultury, kolekcje sztuki, śliczne ogrody i piękne architektonicznie miejsce (arch. Richard Meier). Prowadzone przez fundację, więc bezpłatne, warto wcześniej pobrać appkę i zobaczyć czy nas zainteresuje, jak się poruszać itd. Osobiście podobało mi się bardziej niż Griffith Observatory
    – La Brea Tar Pits and Museum – przeniesienie się w czasie (i temperaturze) do epoki lodowcowej w centrum słonecznego miasta liczącego niewiele ponad 200 lat. Autentyczne miejsce wydobywania mamutów w centrum LA 😮 Zderzenie się dwóch skrajności. Dla mnie efekt WOW. Można połączyć z Los Angeles County Museum i Petersen Automotive Museum – osobiście mijałam szerokim łukiem miejsca, gdzie spędziłabym więcej niż 30 minut, więc co do samych muzeów się nie wypowiem.

    Miało być trzy, zostawiam trzy. W planie kolejnej wizyty mam Venice Canals, co może poprawi moje zdanie na temat okolic Venice Beach. Wiele innych perełek wyszukacie przecież sami w necie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *