Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Rumunia nie jest krajem, który obfitowałby w liczne atrakcje turystyczne. Ot, kolejne peryferyjne państewko z byłego bloku wschodniego. Takie, co to niezbyt dobrze się w Polsce kojarzy, a do tego próbuje przyciągać turystów cokolwiek wypłowiałym mitem hrabiego Draculi. Jadąc do Rumunii, liczyłem się więc z tym, że będzie koszmarnie. Że nie da się tam zobaczyć niczego ciekawego i że zmarnuję swój – jak się pewnie domyślacie, niezwykle cenny – czas.
O dziwo, moje przewidywania okazały się nietrafione i aż tak źle nie było. Ba! Było nawet całkiem fajnie!
I właśnie dlatego, dziś napiszę parę słów o tym, co zobaczyć będąc na wakacjach w Rumunii. Zapraszam!
Jeśli planujesz podróż, to nie zapomnij o ubezpieczeniu turystycznym. Warto się w nie zaopatrzyć na wypadek kryzysowej sytuacji, szczególnie że ceny nie są zbytnio wygórowane (możesz je sprawdzić w tym miejscu).
Spis treści
Nietypowe atrakcje Rumunii
Nie wiem jak inni, ale pan Koszmarny zdecydowanie jest człowiekiem światowym. I jak każdy światowiec, doskonale zdaję sobie sprawę, że czasem można trafić na takie miejsca, które ciężko skwitować określeniem „ciekawe”. I to nie dlatego, że nie są wystarczająco interesujące. Wręcz przeciwnie. Ale oprócz tego, są też na tyle unikalne, niepowtarzalne i nietypowe, że ciężko znaleźć coś podobnego w innych rejonach świata.
Aby swobodnie poruszać się po Rumunii, bardzo przydaje się samochód. Jeżeli wybierasz się do tego kraju bez własnego auta, to polecam sprawdzić ceny w wypożyczalniach.
Trasa Transfogarska
Przegląd tego, co zobaczyć w Rumunii, dobrze zacząć trochę nietypowo, bo od drogi. W sensie szosy. W sensie, że mamy wylany pas asfaltu, po którym można przejechać samochodem. Taki wybór będzie o tyle uzasadniony, że niczym innym jak właśnie szosą, jest Trasa Transfogarska (Transfăgărășan), czyli absolutny rumuński must see.
Gdybym był poetą, to powiedziałbym, że droga jest kwintesencją podróży. Ba, dodałbym nawet, że każda podróż to po prostu droga. Na wasze szczęście poetą nie jestem, więc napiszę tylko, że Trasa Transfogarska należy do tego typu dróg, po których przejechać się po prostu trzeba.
W ogólnym zarysie, przedstawia się ona tak:
Droga Transfogaraska powstała z inicjatywy (i szaleństwa) niesławnego rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceaușescu, który planował transportować nią czołgi w przypadku ewentualnej agresji ZSRR. Dziś czołgi już pordzewiały, ZSRR oraz Ceausescu nie istnieją, a trasy nie ma komu odśnieżać. W pełni przejezdna jest więc tylko w miesiącach letnich, stąd moja sugestia, aby zaplanować zwiedzanie Rumunii właśnie w tym czasie.
Choć już sama przejażdżka jest ciekawym przeżyciem, to dodatkowo na trasie znajduje się kilka wartych odwiedzenia punktów:
- Jezioro Balea Lac
- Zamek Poenari (rzekomo prawdziwy zamek Drakuli)
- Tama tworząca jezioro Vidaru
Niezapomniane widoki, niepowtarzalne piękno przyrody, emocje podczas mijania zaparkowanych dosłownie wszędzie samochodów – to wszystko znajdziecie właśnie tu. Zdecydowanie polecam!
Co ciekawe, równolegle do Trasy Transfogarskiej, prowadzi inna malownicza droga, czyli Transalpina. Panu Koszmarnemu nie udało się nią przejechać, ale wrażenia są tam podobno równie interesujące.
Ze względu na korki, najlepiej zaplanować nocleg w okolicy północnego wjazdu na trasę, tak móc aby wjechać na nią jak najwcześniej. Pan Koszmarny nocował w Casa Floare de Colt – to bardzo fajny pensjonacik, gdzie można nie tylko wypocząć, ale i zagrać w ping ponga 😉
Generalnie polecam szukać noclegów w miasteczku Cîrţişoara – tu możesz sprawdzić aktualne ceny.
Wesoły cmentarz w Sapancie
Jeżeli śmierć nie kojarzy wam się z niczym wesołym, to koniecznie musicie odwiedzić Maramuresz i niewielką wioskę Sapanta. To w niej znajduje się bowiem tyleż odjechany, co unikalny w skali świata Wesoły Cmentarz (Cimitirul Vesel).
Na Wesołym Cmentarzu, jak to na cmentarzu, możemy zobaczyć nagrobki. Te są w Sapancie opatrzone wyluzowanymi płaskorzeźbami, przedstawiającymi scenki z życia zmarłych oraz podobno zabawnymi epitafiami. Jakości humoru tych ostatnich nie jestem w stanie zweryfikować, gdyż – proszę mi wybaczyć – ale rumuński znam akurat bardzo słabo (by nie powiedzieć, że wcale).
Tak czy inaczej, nagrobki są zdecydowanie unikalne. Kolorowe, drewniane, przepiękne… Mógłbym tak mnożyć egzaltowane epitety bez końca, ale mi się nie chce.
Powiem więc tylko, że Wesoły Cmentarz po prostu warto zobaczyć. Tak jak zobaczyłem go ja, pan Koszmarny, co opisałem w tym miejscu: opiszę niedługo i umieszczę tu linka.
Sapanta położona jest w regionie Marmarosz (czy tam Maramuresz), który słynie chociażby z drewnianych cerkwi oraz bogato zdobionych (i równie drewnianych) bram. Będąc w okolicy, można się więc zatrzymać tu i ówdzie, żeby sobie… Sam nie wiem, popatrzeć na to całe drewno (czytaj: drewniane cerkwie) pewnie 😉
Maramuresz jest o tyle sympatycznym regionem, że jest tu dosyć tanio. Pan Koszmarny nocował w domu gościnnym Floare de Maramures w wiosce Vadu Izei. Bardzo sympatyczne i niedrogie miejsce – zdecydowanie polecam!
Wulkany błotne w Berce
Jeżeli ktoś z szanownych czytelników jest jednocześnie miłośnikiem rocka i rodzicem przedszkolaka, to z pewnością wie, co łączy Woodstock i Świnkę Peppę. Ponieważ jednak mój blog jest otwarty dla wszystkich (również bezdzietnych bywalców dyskotek), to wyjaśnię, że chodzi mi o błoto. I teraz tak: czy jest w Rumunii takie miejsce, które pokochałaby zarówno Świnka Peppa, jak i zaprawieni w bojach Woodstockowicze? Oczywiście! To Wulkany Błotne w okolicy miejscowości Berca.
Nie jest to atrakcja ani zbytnio oblegana przez turystów, ani przesadnie efektowna. Pomimo tego, warto ją zobaczyć, choćby ze względu na jej unikalność.
Wulkany błotne, choć nie mają wiele wspólnego z wulkanami lawowymi, potrafią bywać niebezpieczne. Stąd też:
- oglądać je można tylko wtedy, gdy nie pada,
- mogą być żrące, więc kąpiele błotne raczej nie wchodzą w rachubę.
Umieszczenie wulkanów błotnych wśród rumuńskich unikatów jest może nieco na wyrost, bo wulkany błotne znajdują się też w Azerbejdżanie. Ale do tych rumuńskich mamy z Polski bliżej, więc uznajmy, że się nie czepiamy.
Więcej na ten temat przeczytasz w relacji ze zwiedzania wulkanów błotnych.
Kopalnia soli w Turdzie
Tak, wiem że my w Polsce mamy Wieliczkę, więc co nas może jakaś Turda obchodzić… Ale może! Bo kopalnia soli w Turdzie (Salina Turda) przypomina Wieliczkę i inne kopalnie soli tylko w tym zakresie, że ściany są słone. Oprócz tego, różni się wszystkim.
No bo, tak z ręką na sercu: czy widzieliście kiedyś kopalnię, w której stoi diabelski młyn?
Kopalnia soli w Turdzie to przede wszystkim zaskakujący park rozrywki. Mamy tu do dyspozycji karuzelę, plac zabaw, mini golf, korty tenisowe i łódki, którymi możemy popływać po podziemnym jeziorze (słonym, jak sądzę). To wszystko sprawia, że wizyta w Turdzie stanowi unikalne doświadczenie. Niestety ma ono swoją cenę, kopalnia jest bowiem mocno zatłoczona, a jej zwiedzanie dosyć drogie.
Oprócz kopalni soli, w najbliższej okolicy miasta znajduje się malowniczy wąwóz Turda. To świetne miejsce na krótki trekking albo nawet piknik.
Jeżeli szukasz atrakcji dla dzieci, to na pewno nie powinieneś Turdy pominąć. A jeśli nie? To możesz się zastanowić.
Co warto zobaczyć?
Ok, skoro mamy już za sobą te rumuńskie atrakcje, które są absolutnie wyjątkowe, czas przejść dalej. Złośliwi powiedzieliby, że dalej nie ma już nic, ja jednak napiszę tak: teraz będą miejsca, które super wyjątkowe może nie są, ale i tak warto je zwiedzić. Bo są, na przykład, bardzo ładne.
(albo pan Koszmarny tam był, czas zmarnował i teraz wszystkich innych chce wyprowadzić w pole)
Hunedoara i Zamek Korwina
Jeżeli podczas podróży do Transylwanii, miałbyś odwiedzić tylko jeden zamek, to powinien nim być Zamek Korwina w mieście Hunedoara. Dlaczego? Bo jest to wypasiona do bólu forteca, której pominięcie powinno się karać wyrokiem bez zawieszenia.
Castelul Corvinilor to prawdopodobnie najpiękniejszy zamek w całej Rumunii. Ba, odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że może to być najpiękniejszy gotycki zamek na całych Bałkanach. Majestatyczna, niemal baśniowa budowla, na tle której będziesz mógł strzelić sobie eleganckie selfie albo po prostu zachwycić się architektonicznym kunsztem.
Warto zobaczyć, warto wejść do środka, warto… poczekać na tekst, który właśnie piszę na jego temat 😉
Jeśli chodzi o nocleg: pan Koszmarny spał w Hanu lu Mos Opinca, z którego roztacza się fantastyczny widok na okolicę. Pensjonat znajduje się w sąsiednim miasteczku Deva, gdzie jest większa baza noclegowa i nieco taniej niż w samej Hunedoarze (tu możesz sprawdzić aktualne ceny noclegów).
Sinaia i Pałac Pelesz
O mamma mia, ależ to jest piękny budynek! No sami zobaczcie:
Letnia rezydencja Karola I, czyli Pałac Peles w miejscowości Sinaia, to zdecydowanie jedna z najbardziej efektownych zabytkowych budowli w Rumunii. Przepiękne zdobienia i oszałamiający przepych sprawiają, że czas poświęcony zwiedzanie tego miejsca, zdecydowanie nie będzie stracony.
Zresztą, co ja się będę produkował. Więcej o dowiecie się stąd: Pałac Peles w Sinai.
Nieopodal Sinai, znajduje się kilka atrakcyjnych widokowo tras trekkingowych. To tu (znaczy nieopodal) położony jest między innymi słynny Karpacki Sfinks oraz kompleks skał Babele.
Viscri – wioska i kościół warowny
Położona na uboczu niewielka wioska Viscri, to niezwykle malownicze miejsce, które pozwala poczuć atmosferę saskiego Siedmiogrodu. Jest to jedno z tych miejsc, których właściwie nie powinno się polecać. Magia Viscri bierze się bowiem głównie z tego, że niewiele osób tam dociera.
W związku z powyższym, proszę o natychmiastowe przejście do kolejnej atrakcji!
Potencjał Viscri nie został jeszcze skomercjalizowany, ale znając życie, stan ten nie potrwa długo. Póki co, mamy tu jednak rzędy kolorowych domków, pasące się konie, biegające gęsi… no takie klimaty.
Wisienką na torcie, jest w Viscri piękny kościół warowny – najładniejszy spośród tych, w które pan Koszmarny zwiedził. Zdecydowanie polecam, również dlatego, że…
Zresztą, kiedyś o Viscri napiszę oddzielny tekst, więc może dziś już więcej kart odkrywał nie będę 😉
Braszów (Brașov)
Braszów to prawdopodobnie najpiękniejsze miasto w całej Transylwanii. A przynajmniej najciekawsze z tych, które zdarzyło mi się zwiedzić w ojczyźnie Drakuli.
Świetnie zachowana, tętniąca życiem starówka, zdecydowanie zachęca, aby zostać tu na dłużej. Warto wjechać (lub wejść) na wzgórze Tampa, gdzie obok napisu wzorowanego na Hollywood, rozpościera się całkiem fajny widok na miasto, zobaczyć słynny Czarny Kościół (Biserica Neagra), wąską uliczkę…
W Braszowie dobrze zatrzymać się na kilka dni. Choćby z tego względu, że to świetna baza wypadowa do zwiedzenia ciekawych miejsc w najbliższej okolicy (takich jak na przykład zamek Draculi w Bran, zamek chłopski w Rasnowie, czy kościoły warowne w Harman i Prejmer). Tu możesz sprawdzić aktualne ceny noclegów w Braszowie
Co zwiedzić dodatkowo?
Jeżeli zobaczyłeś już wszystkie wymienione wcześniej atrakcje turystyczne, a pomimo tego zostało ci trochę czasu na wakacjach w Rumunii, to czas, abyś poznał kolejne punkty programu. Nie są one – przynajmniej moim koszmarnym zdaniem – obowiązkowe. Ale zwiedzić je można. Bo są, na przykład, znane i lubiane.
Zamek Drakuli w Bran
Zamek Drakuli w Branie to miejsce, w którym Wład Palownik – czyli pierwowzór hrabiego wampira – nigdy nie postawił swojej nogi. Ani lewej, ani prawej. Nie przeszkodziło to jednak, aby uczynić Bran centrum monetyzacji legendy o Draculi i przy okazji jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych całej Rumunii.
Prawdziwy zamek Vlada Palovnika, na którym trochę wzorował się autor Drakuli, znajduje się w Poenari na Trasie Transfogaraskiej. Choć może słowo „zamek” nie do końca pasuje i warto je zmienić na „ruiny” 😉
W tym momencie nasuwa się oczywiste pytanie: co pozostanie, gdy odrzucimy całą komercyjną otoczkę (nie)prawdziwego zamku Drakuli? Już spieszę z odpowiedzią: otóż wtedy pozostanie nam całkiem przyjemna, niemal kameralna budowla, którą po prostu warto zobaczyć.
Nie, że zaraz trzeba. Ale warto.
Choć ze względu na dzikie tłumy odwiedzających, odradzam wizytę w Branie w weekendy.
Sighisoara
Sighisoara to położone w sercu Transylwanii miasto, które swą sławę zawdzięcza najlepiej zachowanej saskiej starówce w Rumunii. Niezwykle fotogeniczne, kolorowe kamienice sprawią, że to właśnie tu powstają zwykle najładniejsze zdjęcia z wycieczki do kraju Draculi 😉
Będąc w Sighisoarze warto wejść na będącą symbolem miasta starą wieżę zegarową. Wspiąć się po drewnianych schodach na kościelne wzgórze i zobaczyć znajdujący się tam kościół klasztorny. A także zwyczajnie przespacerować się po malowniczym miasteczku. Fani wampirów mogą również zajrzeć do Domu Drakuli, bo to właśnie tu, w Sighisoarze, urodził się Wład Palownik.
Całość otoczona eleganckimi murami obronnymi, które poprzetykane są tu i ówdzie licznymi basztami i bramami.
Ostrzyłem sobie na to miejsce koszmarne zęby, bo co by nie gadać – na zdjęciach Sighisoara prezentuje się wyśmienicie. Niestety, rzeczywistość nie stanęła na wysokości zadania i fotografiom nie dorównuje. Starówka okazała się niewielka, a turystów zatrzęsienie. Ale, ale… jechać można, byle nie robić sobie zbyt wielkich nadziei.
Jak wszystko, co ładne i fotogeniczne, Sighisoara oczywiście wpisana jest na listę UNESCO.
Aby na spokojnie poznać miasteczko, dobrze spędzić tu przynajmniej jedną noc. Pan Koszmarny nocował w całkiem sympatycznym hoteliku Casa Cu Usi, który jest położony blisko centrum i zapewnia wszystko, co niezbędne.
Rupea i zamek chłopski
Zamek chłopski w Rupea jest położony na wzgórzu i majestatycznie góruje nad okolicą. Dobrze go widać z drogi łączącej Braszów z Sighisoarą i wprost nie sposób odmówić sobie wstąpienia do środka. Co nas tam czeka?
No cóż, trochę ruin i szczyptę ładnych widoków. Ktoś mógłby powiedzieć, że takich zamków to wszędzie na pęczki, tylko… Co ja poradzę, że mi się akurat transylwańska Rupea podobała?!
Może nic wielkiego, ale i tak polecam.
Zamki chłopskie to nietypowe budowle, które rzadko można spotkać w innych częściach Europy. Ich unikalność bierze się stąd, że nie zostały pobudowane z myślą o władcach (królach, książętach i innych takich), lecz powstały dla okolicznych chłopów, aby ci mieli schronienie w razie ataku ludzi im nieprzychylnych.
Zamek chłopski w Rasnowie
Kolejny zamek chłopski, w mojej ocenie nieco mniej widowiskowy, niż ten w Rupei. Ponieważ jednak Rasnow znajduje się na trasie pomiędzy Braszowem a Branem, aż żal do niego nie zajrzeć. Ciekawe miejsce, acz bioder nie urywa.
W Rasnowie, na tym samym wzgórzu co zamek, znajduje się również popularny Dino Park. Jeżeli szukacie atrakcji w Transylwanii, do których moglibyście udać się z dziećmi, to tym bardziej warto się tu zatrzymać.
Vama Veche i rumuńskie morze
Jeżeli szukacie miejsca, które jest trochę przaśne, mocno zatłoczone i z dużą dawką golizny, to koniecznie powinniście jechać nad rumuńskie Morze Czarne. Szczególnej uwadze polecam dawną mekkę hipisów, czyli położone tuż przy granicy z Bułgarią Vama Veche:
Rumuńska riwiera nie jest może tragiczna, ale do najpiękniejszych nie należy. Więcej informacji na ten temat, znajdziesz tu: Morze Czarne w Rumunii. I tu: Vama Veche.
Na osobną uwagę zasługuje też północna część rumuńskiego wybrzeża, czyli Delta Dunaju. Nie znajdziemy tu wprawdzie plaż, ale w zamian będzie sporo komarów niepowtarzalnych atrakcji przyrodniczych.
A jeśliby ktoś miał ochotę urządzić sobie małe zwiedzanie, to pewnie zainteresuje go miasto Konstanca. Tam bowiem znajduje się cudownie zrujnowany budynek nadmorskiego kasyna – do środka wejść się wprawdzie nie da, ale z zewnątrz też wygląda niczego sobie.
Dla pana Koszmarnego, bazę wypadową nad rumuńskim morzem stanowiła Casa Eden w miejscowości Costinesti. To fantastyczna miejscówka, polecam sprawdzić czy aktualne ceny!
Sybin (Sibiu)
Sybin często wymieniany jest wśród najpiękniejszych miast Transylwanii. Ba, wielu sądzi, że to właśnie Sibiou jest tym jedynym, pozostawiającym całą resztę daleko w tyle.
No cóż…
Pozwolę się do końca nie zgodzić z tą opinią, bo mnie akurat Sybin przesadnie nie zachwycił. To znaczy, żebyśmy się dobrze zrozumieli: to ładne miasto. Mamy tu całkiem niczego sobie Stary Ratusz, a także ewangelicki kościół parafialny (kościół Najświętszej Marii Panny). Na pewno można spędzić tu przyjemnie czas. Ale, że zaraz takie najpiękniejsze?
Dla uczciwości muszę dodać, że na zwiedzanie Sibiu mogłem poświęcić bardzo mało czasu. Może gdyby tego ostatniego było trochę więcej, to dostrzegłbym coś, czego podczas krótkiego spaceru po centrum miasta, dostrzec mi się nie udało.
Nie byłem również w położonym niedaleko Sybinu skansenie, czyli Muzeum Cywilizacji Ludowej „ASTRA”. Zbiera on dobre opinie w Internecie, więc być może warto uwzględnić go w planie wycieczki.
Kościół warowny w Prejmer
Kościoły obronne to kolejny, po zamkach chłopskich, typ zabytkowych budowli charakterystycznych dla Rumunii, a w szczególności Siedmiogrodu. Ponieważ nazwa jest właściwie self explanatory, daruję sobie drętwe wyjaśnienia czym jest kościół warowny i od razu przejdę do rzeczy, przedstawiając swoje – osobiste i koszmarne – zdanie na temat kościoła w Prejmer.
A więc moje koszmarne zdanie na temat kościoła warownego w Prejmer brzmi: meh. Kościół jak kościół.
Jak się pewnie domyślacie, kościół w Prejmer nie jest jedyną obronną świątynią w okolicy. Z bardziej znanych i – że sobie pozwolę na rym – na listę UNESCO wpisanych, warto wymienić te ufortyfikowane kościoły:
- położony kilka kilometrów obok kościół w Harman,
- wspomniany już kościół obronny w Viscri (mój zdecydowany faworyt),
- leżący na trasie do Sighisoary kościół w Biertanie.
Co zabawne, kościół w Prejmer otrzymał trzy gwiazdki w przewodniku Michelina. Podobnie zresztą, jak miasto Sybin. Świadczyć może to jedynie o tym, że wspomniany przewodnik jest funta kłaków niewart.
Pozostałe atrakcje Rumunii
Czyli być może ciekawe miejsca, których zwiedzanie odłożyłem sobie na kolejne wakacje.
- Bukareszt – stolica Rumunii budzi mieszane uczucia. Na szczególną uwagę zasługuje zapewne monstrualny Pałac Parlamentu, będący jednym z największych budynków na świecie (drugi po waszyngtońskim Pentagonie, nie licząc wieżowców). Oprócz tego, znaleźć można w Bukareszcie interesujące muzea, takie jak: Muzeum Rumuńskiego Chłopa (nazwa brzmi intrygująco), Narodowe Muzeum Sztuki oraz Muzeum Wsi.
- Malowane klasztory/monastery na Bukowinie – jak wiadomo, pan Koszmarny jest znanym w okolicy miłośnikiem klasztorów… no dobra, bez ściemy. Nie byłem na Bukowinie, a zabytki sakralne to nie jest mój konik. Powiedzieć mogę więc tylko tyle, że na zdjęciach monastyry wyglądają ładnie.
- Rumuńska wieża Eiffla – to wierna kopia paryskiej Wieży, wykonana w skali 1:6. Powstała, bo… ktoś miał ochotę ją postawić. Pewnie się zdziwisz, ale nie robię sobie teraz jaj. Dowód w tym miejscu.
- Curtea de Arges – niewielkie miasto, gdzie mieszczą się dwie znane cerkwie (cerkiew książęca i cerkiew metropolitarna). Czy warto je zobaczyć, to nie wiem. Nie byłem, nie chce mi się sprawdzać, zarobiony jestem.
- Kluż-Napoka – jedno z większych miast Rumunii, które odwiedza duża część podróżnych z Polski. Czy robią to dlatego, że taki ten Kluż piękny, czy też tylko z tego powodu, że tam jest akurat lotnisko międzynarodowe? Odpowiedź na to pytanie, pozostaje dla mnie tajemnicą.
- Alba Julia – tu akurat byłem, ale kompletnie się nie zachwyciłem. Alba Julia znana jest głównie z twierdzy, którą zbudowano na planie kilkuramiennej gwiazdy. Raczej nie polecam, bo i polecać nie ma za bardzo czego.
Ok i to już by było na tyle. Teraz już każdy powinien wiedzieć, jakie są największe atrakcje Rumunii, które z nich warto zobaczyć, a które można sobie odpuścić. Jeżeli spodobał ci się ten tekst, to bardzo się cieszę, a jeśli nie… to trudno. Twoja strata 😉
Aby zobaczyć możliwie jak najwięcej, w Rumunii przydaje się samochód. Jeśli nie bierzesz swojego z Polski, to tu możesz porównać aktualne ceny w wypożyczalniach. Zawsze warto też zadbać o ubezpieczenie turystyczne. Rumunia jest wprawdzie w miarę bezpiecznym krajem, ale lepiej dmuchać na zimne, szczególnie że ceny nie są specjalnie wygórowane (tu sprawdzisz możesz je sprawdzić).
No i już zupełnie na koniec: czy ktoś z szanownych czytelników był już w Rumunii? Podobało się coś? A może nie podobało? Chętnie poznam wasze opinie 🙂
Do następnego!
[mailerlite_form form_id=2]
Z „pozostałych atrakcji” to oceniłbym tak:
1) warto na dzień, dwa – jest kilka przyjemnych zakątków i megalomania Słońca Karpat
2) zdecydowanie warto, choć bywa tłoczno
3) tu akurat nie byłem
4) leży przy Transfogarskiej, więc po drodze – cerkiew metropolitarna jest piękna!
5) jest sporo zabytków, choć żaden z takich, co zapamiętamy na długo, jednak wizyta nie będzie stracona,
6) a tu napiszę, że w przypadku miłosników fortyfikacji Alba Iulia to rzecz obowiązkowa, do tego dwie piękne świątynie.
Dzięki za uzupełnienie! Pozdrawiam.
I owszem, byłam w niektórych z wymienionych miejsc. Gwoli ścisłości, wulkany błote występują również na Krymie – miałam przyjemność je oglądać w 2011, rok przed wizytą zielonych ludzików Putina. Gdybyś miał ochotę na niezatłoczoną rumuńską kopalnię soli, to polecam polską wieś na Bukowinie – Kaczykę (rum. Cacica). Niezapomniane wrażenia węchowe…
Rumunia jest naprawdę bardzo ciekawym i fascynującym krajem!
Miałem okazję podczas pobytu w Hajduszoboszlo wyskoczyć na jeden dzień do Rumunii do Oradei. Ładna starówka, ładnie odrestaurowana. Nie ma musu, ale wydaje mi się że warto odwiedzić. Mojej żonie i mi bardzo się podobało. To taki szybki punkt przy okazji wizyty na Węgrzech.
Panie Koszmarny -szacun. Akurat jestem na etapie planowania wyjazdu urlopowego do Rumunii.
Przewartościował Pan nieco moje plany.
Bardzo ciekawy materiał, z jajem a przy tym konkretny.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Miło mi, również dziękuję 🙂 No i życzę niezapomnianego wyjazdu!
Właśnie zaraz wyjeżdżamy ze Słonecznego Brzegu do Rumunii… Super, że trafiłam na Twoją opowieść o niej. Nie wiem czy wszystko uda się zobaczyć, ale cześć z pewnością. Serdecznie pozdrawiam
Niezapomnianych wakacji, również pozdrawiam!
Wybieramy się w lipcu na małe zwiedzanie po drodze(2 do 3 dni) potem kurs nad morze!
Super pomocne wskazówki! Dziekuję!
Doskonały poradnik, zbiór wszystkich ważnych informacji w jednym miejscu – ekstra! 😉
Dzięki za tekst w tym roku tylko liznąłem Rumuni będąc przyjazdem.
od siebie dodałbym jeszcze patrząc od półncy
Ordeę – miasto z mocnymi wpływami Habsburgów, niegdyś jedno z najbogatszych na Węgrzech. Obecnie tyle się tam restauruje, że warto tam pojechać za rok może dwa by zobaczyć efekt „wow”
Timișoara – warto o tym mieście wspomnieć, bo starówka ma swoje uroki. jednak zaklasyfikowałbym to miasto do kategorii – „przy okazji”
Trasa naddunajska 57. Co prawda w tym roku robiłem ją od strony Serbii, ale zdecydowanie planuję ją powtórzyć od rumuńskiej strony. Przewspaniałe widoki i żelazny punkt jeśli jesteś w tamtych regionach.
trasa transalpina – i tu się wymądrzam, a nie bylem, ale mocno zachęciło mnie nagranie kolegi który ja zrobił w ubiegłym roku. Wspaniałe widoki.
I taki malutki wtręt odnośnie Sybinu. Myślę, że każdy powinien dać temu miastu szansę. mnie urzekło, co prawda nie główny rynek, ale drobne uliczki których jest tam bardzo dużo. Niestety tez miałem na nie tylko 3 godziny i to było stanowczo za mało. Rozważam to miasto lub jego okolice jako bazę wypadowa by zwiedzić interior Rumuni podczas kolejnych wakacji. Dzięki temu będę miał blisko by ułatwić kolejne wizyty.